
Dziś pojechałyśmy do uroczej mieściny noszącej wdzięczną nazwę "Łosice", by rozegrać tam dwa mecze siatkówki. Jeden z drużyną z innej szkoły z naszego miasta (nawet jechałyśmy tym samym busem, żeby taniej wyszło XD), a drugi z gospodarzami. Oba mecze wygrałyśmy 3:0, choć niewiele w tym mojej zasługi, jako że cały pierwszy mecz przesiedziałam na ławie, a w drugim zagrałam AŻ 1,5 seta. XD Ale w sumie patrząc obiektywnie to się nie dziwię trenerowi - znam swoje zdolności mianowicie ich brak. Niemniej jednak fajnie mi się grało, jakoś nie denerwowałam się okrutnie, miałam kilka ładnych akcji i nie zwaliłam wcale dużo piłek, co mnie bardzo zdziwiło, ale i pocieszyło - zwłaszcza w świetle wtorkowego sparingu, na którym bodajże radziłam sobie najgorzej z wszystkich osób na boisku i co dość poważnie podkopało moją nikłą i tak już wiarę w to, że ja i siatkówka powinnyśmy mieć ze sobą cokolwiek wspólnego. W każdym razie już jest lepiej. XD No i wygrałyśmu i przeszłyśmy do następnego etaptu~! A to się liczy najbardziej. ^^ Na lekcjach nie byłam, ale z sms-ów koleżanki dowiedziałam się, że samych lekcji też jakoś za bardzo nie było i mieli 3 godziny wolnego (w środku dnia _^_).
A jutro jest nasza klasowa wigilia. O 10.15. Ludzie, ja się wyśpię. o.O XD Prezent dla koleżanki w postaci kieszonkowego kalendarza na rok 2008 (chciała) mam już prawie włożony do ozdobnej torebki, teraz jeszcze pozostało skombinować jakąś plakietkę.
W ogóle strasznie się cieszę na perspektywę świąt. I co tu ukrywać, wolnego czasu również. ;) Ach, a mama upiekła dziś piernik i pieniczki na choinkę - świetnie~! *__* XD
Poza tym - wczoraj zabrałam się za kończenie Honey&Clover. Co oznacza, że wciąż trzymam się swojego planu i tego, co sobie obiecałam. Szok. XD Tylko że dziś planuję objerzenie 21 epa i tak mnie uderzyła lekko świadomość, że przydałaby się druga seria. XD
Adi mnie przed chwilą dosłownie poinformowała, że mój rysunek dotarł, tyle że wygnieciony przez jej wąską skrzynkę, a i przeżył pewnie na poczcie różne miłe rzeczy. Cóóóóż, urok naszej cholernej poczty polskiej. No ale przynajmniej się podoba. XD I chyba zacznę f-lockować moje wpisy, bo Adelaide weszła na mojego LJ'a i zepsuła mi efekt zaskoczenia. XD ;P
Tak ogólnie mnie ostatnio, no może nie dręczy, ale odrobinkę martwi fakt, że naukę i szkołę olewam w stopniu dość znacznym, ufając, że nauczyciel mnie nie zapyta, a przeczytanie pobieżne zeszytu wystarczy jakby co... No i w sumie mnie jeszcze jakoś nikt nie zapytał. A oceny z klasówek mam, o dziwo, dobre. Choć na historię, WOS i po części biologię mam pytania zawczasu - też fakt, bynajmniej nie bez znaczenia. I jakoś nie rozumiem tych wszystkich osób mówiących, że w liceum jest znacznie trudniej niż w gimnazjum. Albo może im po prostu trafiły się mniej fartowne numery w dzienniku. XD
I to by było na tyle, tak myślę. Zastanawiam się czy to przypadkiem nie oznacza, że moje życie jest takie strasznie nieciekawe....XD
A! Niedawno w ramach tej promocji empikowskiej (która nawiasem mówiąc też zdążyła mnie zirytować niepotrzebnym komplikowaniem wszystkich procedur) zamówiłam Wampira Armanda Anne Rice (przyszedł kilka godzin temu) oraz 2,3 i 6 tom Tokyo Babylon po angielsku (które mają przyjść pod koniec stycznia - jeśli uda im się zrealizować to zamówienie, to jest). I tak, wiem, że jestem okrutna pisząc to tutaj. ;) Książkę już zaczęłam czytać - jak na razie rzuciło mi się w oczy, że styl narracji jest inny, bardziej chaotyczny niż w poprzednich częściach, które miałam okazję czytać (czyżby Armand nie posiadał elokwencji Louisa i Lestata? XD), poza tym zdałam sobie sprawę, że nadmierna zmysłowość prozy pani Rice zaczyna mnie nużyć. Ile można czytać, że "pociągał mnie, och jego młodość, urok, kobaltowoniebieskie oczy, błyszczące włosy/wstaw co Ci przyjdzie na myśl"? Cóż, trudno i tak to przeczytam, a znając siebie, pewnie i wrócę później do tej pozycji. Tylko na razie mnie jakoś ona męczy. Cóż, przeczytać na pewno przeczytam, bo lubię Armanda. Miło jest zakładać, że nie podzieli ona tego samego losu co Opowieść o Złodzieju Ciał (również A. R.). XD No i może mnie najdzie motywacja, żeby wrócić do Samuraja Shusaku Endo - ciekawa książka i naprawdę chciałabym ją w całości poznać.