Jestem Sory
Jul. 6th, 2009 07:45 pm![[personal profile]](https://www.dreamwidth.org/img/silk/identity/user.png)
Ach, Konecon~ Wciąż oczy mnie bolą ze zmęczenia, ale warto było. ^^
Do Szczecina jechałam w nocy z czwartku na piątek - do Warszawy z Kasumi i Egao, w stolicy dołączyło do nas jeszcze 6 osób (w tym znana "szycha" naszego rodzimego fandomu, czyli Roger, który ostatecznie okazał się chamem i szowinistą, tak jak przypuszczałam) - Andy, Amianka, Wiki-chan i bodajże niejaka Isia. W podróży powrotnej (która trwała ponad 10 godzin - od 13 do wpół do 24) w moim przedziale oprócz Kasumi, Egao i Andy'ego znalazło się jeszcze 4 nieznanych mi gości, ale nie było źle. Zwłaszcza że prawie cały czas ktoś gdzieś wychodził i poza nielicznymi momentami dało się stosunkowo wygodnie siedzieć. A potem od Torunia w naszym przedziale (szczelnie pozasłanianym przed oczami ludzi na korytarzu) ogólnie siedziało tylko 6 osób - co było trochę chamskie i momentami miałam lekkiego kaca moralnego (ale było też wygodnie).
W każdym razie o siódmej w piątek byliśmy już na miejscu, przeszłyśmy się z dziewczynami do McDonald'sa, a potem o 9-tej przyjechała ekipa koszalińska <3
A teraz pożyczę sobie metodę Tsunuśki i wypiszę zaliczone atrakcje~
Piątek:
- Japońska Policja i przestępczość w Kraju Kwitnącej Wiśni - zaczął się ze sporą obsuwą, gdyż prowadzący się spóźnił i w sali było duszno, ale sam panel okazał się bardzo interesujący. I po raz kolejny ukazał, jakim pełnym sprzeczności krajem jest Japonia. Szkoda tylko mi tego opóźnienia, bo facet miał jeszcze sporo do powiedzenia, a mówić ciekawie niewątpliwie potrafił.
- Lekcja japońskiego - podstawy podstaw (kore, sore, kilka kanji, przedstawianie się), ale nauczyciel był wielkim pasjonatem i żałuję, że nie miałam okazji zobaczenia żadnego z prowadzonych przez niego paneli. W sobotę odbyła się druga lekcja, na którą też miałam zamiar iść, ale ostatecznie mi się nie chciało.
- Hello Kitty, czyli jacy to Japończycy są powaleni i czego to oni nie wymuślą, czyli trauma na całe życie, czyli brzydkie słowa na H i K. Ale nie powiem, zabawnie było, choć rozbawienie było pomieszane z niedowierzaniem i ogólnym WTF'em przy co poniektórych przykładach zaawansowanej obsesji na punkcie Hello Kitty.
- Rola i znaczenie treningu sztuk walki w doskonaleniu pracowników japonskich przedsiębiorstw - kolejny naprawdę ciekawy merytorycznie panel prowadzony przez faceta od pogadanki o policji. Tyle że wtedy miałam za sobą już koło 40 nieprzespanych godzin (bo w drodze do Szczecina za nic nie potrafiłam zasnąć, choć starałam się dość desperacko), a pora było dość późna i sala zaciemniona (nawet prezentacja na wyświetlaczu była utrzymana w ciemnej tonacji), więc zdarzały mi się momenty, gdy ledwo co kontaktowałam. No i zostałam "użyta" przez prowadzącego w przykładach jako Zazdrosna Właścicielka Ogródka i Wątła Dziewczyna, Która Się Śmieje, Ale Jednak Powaliłaby Wielkiego Faceta. XD No i dostał mi się bon na kurs samoobrony - szkoda, że mieszkam te pół Polski od Szczecina, bo chętnie bym na taki kurs sobie pouczęszczała XD
- prysznic - wielka atrakcja~ XD (o wątpliwych warunkach będzie później)
- Noc reklamożerców - mniej lub bardziej psychotyczne twory Japończyków. Trochę się pośmiałam, trochę powybałuszałam oczy i ogólnie było ciekawie. Choć wytrzymanie kilkunastu chorych reklam z Arnoldem Schwarzenegger stanowiło niezłe wyzwanie. XD Powaliła mnie też reklama jakiegoś banku, gdzie bratem jakiejś tam Japonki był murzyn, jej ojcem biały pies, a dziadkiem jakiś mors w oceanarium i tylko matka była normalna. Niecierpliwie też wyczekiwałam jakichś występów chłopaków z JE i doczekałam się. Był Taichi reklamujący piwo, Pi ze swoim słynnem niezmiennym wyrazem twarzy niezwykle przekonujący prezentujący jakiś tam sok, Jin i Kame tańczący do muzyczki z Mario. Pojawiła się też znana mi z roli Saejimy w TQS Maya Miki (w stroju jakiegoś muszkietera?), no i wyświetlili też reklamę, której twórcy szukali kiedyś w swoim programie Kanjani8~ Podejrzewam, że byłoby tego więcej, ale już zaczynałam się kiwać w krześle, więc koło 4-tej poddałyśmy się z Ayką i Kirą i udałyśmy do sleepa. (Za oknami było wtedy już dość jasno XD) Zasnęłam dość błyskawicznie i obudziłam się koło 8-ej.
Sobota:
- Pokemon Evil Cosplay, czyli ludzka kreatywność nie zna granic. Z początku nie planowałam na to iść, ale nie żałuję, oj nie~ Uśmiałam się ^^
- Najdziwniejsze i najgorsze PV w całym j-rock/metalu światku - to było bardzo zabawne 1,5 godziny. XD Szczególnie zaintrygował mnie zespolik ZORO i oglnie doszłam do wniosku, że światy JE i j-rocka nie różnią się aż tak bardzo. XD W sali było okrutnie duszno, a prowadząca się trochę spóźniała, więc zakupiłam wachlarze dla siebie i Tsu. Były już tylko różowe albo drewniane i ja kupiłam to różowe, sparklowate i kiczowate, ale jakże przydatne i błogosławione cudo~
- Cosplay - jak zwykle obsuwa czasowa (ponad pół godziny), jak zwykle tłum przepychających się ludzi i duchota - wachlarz naprawdę się przydał, no i wciąż się jeszcze dziwię, że nie żaden glan nie przydepnął moich biednych, obutych w klapki stóp. Jeśli chodzi o sam cosplay, to podobał mi się pomysł prowadzenia go przez ekipę WTF przebraną za Host Club z Ourana. Cosplayowiczów było sporo, stroje w większości były na dobrym poziomie, zdarzyły się też dopracowane w najmniejszych detalach perełki (Ciel, Grell), no i nie zabrakło też faili w stylu "założę czarną spódniczkę, sweterek i białą bluzeczkę z szafy i rządzę".
- J-Rock Night. Było bardzo fajnie, dopóki puszczali alfabetycznie różne zespoły, potem było za dużo Hide, potem za dużo Gackta, potem dwa klipy The Gazette i przerwa techniczna. Wzięłam wtedy prysznic i nie wiem, czy nocka została w ogóle wznowiona, bo następna w kolejce do mycia była jedna z jej prowadzących. W każdym razie czuję się jak najbardziej zainteresowana i gdybym jeszcze miała motywację i mi się chciało (no i miała miejsce na dysku), to bym pewnie w tej chwili zaczęła się wkręcać w j-rocka. XD Podczas oglądania teledysków po raz kolejny doszłyśmy z Tsu do wniosku, że generalnie j-rockerzy niewiele się różnią od Johnny & Associates i że wielu z nich spokojnie mogłoby zostać Johnnys. XD A pokłady testosteronu widoczne na PV-kach były wprost zniewalające (bardziej niż u ich j-popowych kolegów ;)
Niedziela:
- Special Hanakimi - w rozpisce dumnie prezentowany jako Hanazakari no Kimitrachi e - przez dłuższy czas próbowałyśmy wspólnie z dziewczynami rozgryźć kto i co traci i ostatecznie okazało się, że chodzi o Sano i jego rozum. XD Z początku, gdy przyszłyśmy z Tsu pod maina, nikogo tam nie było - tylko chłopak śpiący na ławce i tym samym blokujący do niego wejście. Poczekałyśmy trochę i ukazały się main org i jeszcze jedna dziewczyna (helperka jakaś), poczekałyśmy jeszcze trochę i w końcu weszłyśmy na salę. Pohelperowałyśmy i poustawiałyśmy krzesła. Potem znów sobie czekałyśmy, aż zjawi się ktoś z filmem, a potem aż uda mu się go uruchomić. Ale ostatecznie warto było <3 Dokładniej napiszę o tym we właściwym miejscu, a tu tylko powiem, że się uśmiałam i rozbudziłam~
Chciałam jeszcze pójść na panel o j-rocku, ale nie mogłam, bo wtedy akurat miałam już pociąg. Zresztą, gdy siedziałyśmy w sleeproomie, pojawiła się jakaś dziewczyna i powiedziała, że prowadzącej panelu nie będzie, szukają zastępstwa i z tego, że Tsu nic o tym panelu nie napisała, zakładam, że ostatecznie się nie odbył(?).
A teraz plusy i minusy.
Plusy:
- brak kolejki. Zjawiłyśmy się na conplace ok. 10 i weszłyśmy jakieś 10 minut później, gdy tylko otworzyli szkołę.
- conplace. Duża, przestronna szkoła, pomalowana na optymistyczne koloryfarbami o fajnej teksturze niezniszczona. Od dziewczyny od Hanakimi dowiedziałyśmy się, że na konwencie było jakieś 900 osób, ale w ogóle się tego nie odczuwało. Nawet się trochę dziwiłam, że jakiś taki kameralny ten kon i że mało osób przyjechało.
- fontanna - cień i chłód, i ławki~
- Ludzie, ludzie i jeszcze raz ludzie. Tsu, Koharu, DH i ogólnie ekipa z Koszalina (z oficjalnym pairingiem konwentu, czyli Kluską i Blanką (Kluska tops) na czele) byli cudownym towarzystwem~ <33 Świetnie się z nimi bawiłam <3 Były fangirlowanie nad Arashi (+ konieczne najbijanie się z Juna), rozmowy j-rocku, fanfikach, Tenipuri, nabijanie się z Grzesia, były FAZY <3 Ogólnie kon sponsorowały teksty z "Mody na Suknie", czyli "Jestem Sory", "Takie to fajny, stara lampucero?", "Zjadłabym łazanki", "Lubię jajka" i "Wyglądasz jak abażur na lampie". Było cudownie, ale strasznie szybko te trzy dni minęły.
Minusy:
- Warunki panujące w łazienkach i pod prysznicami. W łazienkach pierwszego dnia trudno było znaleźć papier toaletowy, a kabiny nie miały zamków (a jak wiadomo nie wszyscy ludzie umieją pukać). Zwłaszcza w okolicach cosplayu zlewy zostały zapchane włosami i nikt się nie pokusił o uprzątnięcie tego syfu. Już nie wspominając o upaćkanych różową farbą przeróżnych powierzchniach. A prysznice były oddzielone prowizorycznie zawieszoną, przymocowaną taśmą folią. Podłoga była cała we włosach, pozostawianych szamponach, za drugim razem zauważyłam nawet porzucone majtki. Niektórzy ludzie to naprawdę świnie. Ale już to jest chyba lepsze od ludzi, którzy wody się boją i zapewniają tę niepowtarzalną atmosferę cechującą konwenty - brudu i smrodu.
- burdel po drugiej stronie sleepa. Co tam nie leżało. Jak przechodziłam koło innych sleepów, wszystkie były porządne, tylko nasz wyglądał, jakby tornado przez niego przeszło.
- dziewczyna śpiąca ze słuchawkami włączonymi tak głośno, że słychać je było na cały sleeproom. A że było to już na drugi dzień i nie byłam już tak padnięta, więc z zasypanianiem miałam już standardowe problemy, więc strasznie mi to przeszkadzało. W końcu się wkurzyłam, zidentyfikowałam sprawczynię i ściszyłam jej muzykę.
- rozpiska i plan w tabelce, które nie zawsze się ze sobą pokrywały. Nie wiadomo było, czym się kierować. No i te wszędobylskie literówki.
- momenty, w których nie było żadnych interesujących atrakcji i fakt, że te interesujące często odbywały się o dziwnych porach.
- brak gadżetów z Arashi i Kanjani. Kurczę, najwyraźniej KAT-TUN wcale nie jest taki popularny, więc czemu zawsze da się znaleźć rzeczy z nimi (które nie schodzą)?
- umiejscowienie conplace'u - trudno było o jakiekolwiek sklepy, a jak już się jakieś znalazły, to nie powalały asortymentem.
Kupiłam sobie 3 tomy Death Note'a, przypinkę z meisterami z drugiego sezonu G00 (lekkie piksele, ale nie zauważyłam tego wcześniej), przypinkę z grzybkiem z Mario, przypinkę z ciastkiem i przypinkę z dwiema chmurkami i tęczą na niebieskim tle (wg mojej interpretacji jest to przypinka symbolizująca Arashi XD I gdyby nie to, że jedna z chmur ma minę Aiby, to byłaby też Ohmiya~ XD). Dla siostry kupiłam dwie przypinki - jedną z Paradise Kiss i jedną z jakąś randomową mangową laską i zakładkę z Nany, dla brata przypnikę z napisem "I <3 Cthulu".
Ogólnie konwent mi się podobał, znalazłam kilka atrakcji dla siebie, choć fakt, że mogłoby ich być więcej, ale i tak przejechałam te 600 km przede wszystkim dla ludzi, a oni nie zawiedli, wręcz przeciwnie. <3Pewnie mogłabym napisać tylko to i wszystko byłoby jasne, ale co poradzę, że kocham rozpisywanie się XD"
Do Szczecina jechałam w nocy z czwartku na piątek - do Warszawy z Kasumi i Egao, w stolicy dołączyło do nas jeszcze 6 osób (w tym znana "szycha" naszego rodzimego fandomu, czyli Roger, który ostatecznie okazał się chamem i szowinistą, tak jak przypuszczałam) - Andy, Amianka, Wiki-chan i bodajże niejaka Isia. W podróży powrotnej (która trwała ponad 10 godzin - od 13 do wpół do 24) w moim przedziale oprócz Kasumi, Egao i Andy'ego znalazło się jeszcze 4 nieznanych mi gości, ale nie było źle. Zwłaszcza że prawie cały czas ktoś gdzieś wychodził i poza nielicznymi momentami dało się stosunkowo wygodnie siedzieć. A potem od Torunia w naszym przedziale (szczelnie pozasłanianym przed oczami ludzi na korytarzu) ogólnie siedziało tylko 6 osób - co było trochę chamskie i momentami miałam lekkiego kaca moralnego (ale było też wygodnie).
W każdym razie o siódmej w piątek byliśmy już na miejscu, przeszłyśmy się z dziewczynami do McDonald'sa, a potem o 9-tej przyjechała ekipa koszalińska <3
A teraz pożyczę sobie metodę Tsunuśki i wypiszę zaliczone atrakcje~
Piątek:
- Japońska Policja i przestępczość w Kraju Kwitnącej Wiśni - zaczął się ze sporą obsuwą, gdyż prowadzący się spóźnił i w sali było duszno, ale sam panel okazał się bardzo interesujący. I po raz kolejny ukazał, jakim pełnym sprzeczności krajem jest Japonia. Szkoda tylko mi tego opóźnienia, bo facet miał jeszcze sporo do powiedzenia, a mówić ciekawie niewątpliwie potrafił.
- Lekcja japońskiego - podstawy podstaw (kore, sore, kilka kanji, przedstawianie się), ale nauczyciel był wielkim pasjonatem i żałuję, że nie miałam okazji zobaczenia żadnego z prowadzonych przez niego paneli. W sobotę odbyła się druga lekcja, na którą też miałam zamiar iść, ale ostatecznie mi się nie chciało.
- Hello Kitty, czyli jacy to Japończycy są powaleni i czego to oni nie wymuślą, czyli trauma na całe życie, czyli brzydkie słowa na H i K. Ale nie powiem, zabawnie było, choć rozbawienie było pomieszane z niedowierzaniem i ogólnym WTF'em przy co poniektórych przykładach zaawansowanej obsesji na punkcie Hello Kitty.
- Rola i znaczenie treningu sztuk walki w doskonaleniu pracowników japonskich przedsiębiorstw - kolejny naprawdę ciekawy merytorycznie panel prowadzony przez faceta od pogadanki o policji. Tyle że wtedy miałam za sobą już koło 40 nieprzespanych godzin (bo w drodze do Szczecina za nic nie potrafiłam zasnąć, choć starałam się dość desperacko), a pora było dość późna i sala zaciemniona (nawet prezentacja na wyświetlaczu była utrzymana w ciemnej tonacji), więc zdarzały mi się momenty, gdy ledwo co kontaktowałam. No i zostałam "użyta" przez prowadzącego w przykładach jako Zazdrosna Właścicielka Ogródka i Wątła Dziewczyna, Która Się Śmieje, Ale Jednak Powaliłaby Wielkiego Faceta. XD No i dostał mi się bon na kurs samoobrony - szkoda, że mieszkam te pół Polski od Szczecina, bo chętnie bym na taki kurs sobie pouczęszczała XD
- prysznic - wielka atrakcja~ XD (o wątpliwych warunkach będzie później)
- Noc reklamożerców - mniej lub bardziej psychotyczne twory Japończyków. Trochę się pośmiałam, trochę powybałuszałam oczy i ogólnie było ciekawie. Choć wytrzymanie kilkunastu chorych reklam z Arnoldem Schwarzenegger stanowiło niezłe wyzwanie. XD Powaliła mnie też reklama jakiegoś banku, gdzie bratem jakiejś tam Japonki był murzyn, jej ojcem biały pies, a dziadkiem jakiś mors w oceanarium i tylko matka była normalna. Niecierpliwie też wyczekiwałam jakichś występów chłopaków z JE i doczekałam się. Był Taichi reklamujący piwo, Pi ze swoim słynnem niezmiennym wyrazem twarzy niezwykle przekonujący prezentujący jakiś tam sok, Jin i Kame tańczący do muzyczki z Mario. Pojawiła się też znana mi z roli Saejimy w TQS Maya Miki (w stroju jakiegoś muszkietera?), no i wyświetlili też reklamę, której twórcy szukali kiedyś w swoim programie Kanjani8~ Podejrzewam, że byłoby tego więcej, ale już zaczynałam się kiwać w krześle, więc koło 4-tej poddałyśmy się z Ayką i Kirą i udałyśmy do sleepa. (Za oknami było wtedy już dość jasno XD) Zasnęłam dość błyskawicznie i obudziłam się koło 8-ej.
Sobota:
- Pokemon Evil Cosplay, czyli ludzka kreatywność nie zna granic. Z początku nie planowałam na to iść, ale nie żałuję, oj nie~ Uśmiałam się ^^
- Najdziwniejsze i najgorsze PV w całym j-rock/metalu światku - to było bardzo zabawne 1,5 godziny. XD Szczególnie zaintrygował mnie zespolik ZORO i oglnie doszłam do wniosku, że światy JE i j-rocka nie różnią się aż tak bardzo. XD W sali było okrutnie duszno, a prowadząca się trochę spóźniała, więc zakupiłam wachlarze dla siebie i Tsu. Były już tylko różowe albo drewniane i ja kupiłam to różowe, sparklowate i kiczowate, ale jakże przydatne i błogosławione cudo~
- Cosplay - jak zwykle obsuwa czasowa (ponad pół godziny), jak zwykle tłum przepychających się ludzi i duchota - wachlarz naprawdę się przydał, no i wciąż się jeszcze dziwię, że nie żaden glan nie przydepnął moich biednych, obutych w klapki stóp. Jeśli chodzi o sam cosplay, to podobał mi się pomysł prowadzenia go przez ekipę WTF przebraną za Host Club z Ourana. Cosplayowiczów było sporo, stroje w większości były na dobrym poziomie, zdarzyły się też dopracowane w najmniejszych detalach perełki (Ciel, Grell), no i nie zabrakło też faili w stylu "założę czarną spódniczkę, sweterek i białą bluzeczkę z szafy i rządzę".
- J-Rock Night. Było bardzo fajnie, dopóki puszczali alfabetycznie różne zespoły, potem było za dużo Hide, potem za dużo Gackta, potem dwa klipy The Gazette i przerwa techniczna. Wzięłam wtedy prysznic i nie wiem, czy nocka została w ogóle wznowiona, bo następna w kolejce do mycia była jedna z jej prowadzących. W każdym razie czuję się jak najbardziej zainteresowana i gdybym jeszcze miała motywację i mi się chciało (no i miała miejsce na dysku), to bym pewnie w tej chwili zaczęła się wkręcać w j-rocka. XD Podczas oglądania teledysków po raz kolejny doszłyśmy z Tsu do wniosku, że generalnie j-rockerzy niewiele się różnią od Johnny & Associates i że wielu z nich spokojnie mogłoby zostać Johnnys. XD A pokłady testosteronu widoczne na PV-kach były wprost zniewalające (bardziej niż u ich j-popowych kolegów ;)
Niedziela:
- Special Hanakimi - w rozpisce dumnie prezentowany jako Hanazakari no Kimitrachi e - przez dłuższy czas próbowałyśmy wspólnie z dziewczynami rozgryźć kto i co traci i ostatecznie okazało się, że chodzi o Sano i jego rozum. XD Z początku, gdy przyszłyśmy z Tsu pod maina, nikogo tam nie było - tylko chłopak śpiący na ławce i tym samym blokujący do niego wejście. Poczekałyśmy trochę i ukazały się main org i jeszcze jedna dziewczyna (helperka jakaś), poczekałyśmy jeszcze trochę i w końcu weszłyśmy na salę. Pohelperowałyśmy i poustawiałyśmy krzesła. Potem znów sobie czekałyśmy, aż zjawi się ktoś z filmem, a potem aż uda mu się go uruchomić. Ale ostatecznie warto było <3 Dokładniej napiszę o tym we właściwym miejscu, a tu tylko powiem, że się uśmiałam i rozbudziłam~
Chciałam jeszcze pójść na panel o j-rocku, ale nie mogłam, bo wtedy akurat miałam już pociąg. Zresztą, gdy siedziałyśmy w sleeproomie, pojawiła się jakaś dziewczyna i powiedziała, że prowadzącej panelu nie będzie, szukają zastępstwa i z tego, że Tsu nic o tym panelu nie napisała, zakładam, że ostatecznie się nie odbył(?).
A teraz plusy i minusy.
Plusy:
- brak kolejki. Zjawiłyśmy się na conplace ok. 10 i weszłyśmy jakieś 10 minut później, gdy tylko otworzyli szkołę.
- conplace. Duża, przestronna szkoła, pomalowana na optymistyczne kolory
- fontanna - cień i chłód, i ławki~
- Ludzie, ludzie i jeszcze raz ludzie. Tsu, Koharu, DH i ogólnie ekipa z Koszalina (z oficjalnym pairingiem konwentu, czyli Kluską i Blanką (Kluska tops) na czele) byli cudownym towarzystwem~ <33 Świetnie się z nimi bawiłam <3 Były fangirlowanie nad Arashi (+ konieczne najbijanie się z Juna), rozmowy j-rocku, fanfikach, Tenipuri, nabijanie się z Grzesia, były FAZY <3 Ogólnie kon sponsorowały teksty z "Mody na Suknie", czyli "Jestem Sory", "Takie to fajny, stara lampucero?", "Zjadłabym łazanki", "Lubię jajka" i "Wyglądasz jak abażur na lampie". Było cudownie, ale strasznie szybko te trzy dni minęły.
Minusy:
- Warunki panujące w łazienkach i pod prysznicami. W łazienkach pierwszego dnia trudno było znaleźć papier toaletowy, a kabiny nie miały zamków (a jak wiadomo nie wszyscy ludzie umieją pukać). Zwłaszcza w okolicach cosplayu zlewy zostały zapchane włosami i nikt się nie pokusił o uprzątnięcie tego syfu. Już nie wspominając o upaćkanych różową farbą przeróżnych powierzchniach. A prysznice były oddzielone prowizorycznie zawieszoną, przymocowaną taśmą folią. Podłoga była cała we włosach, pozostawianych szamponach, za drugim razem zauważyłam nawet porzucone majtki. Niektórzy ludzie to naprawdę świnie. Ale już to jest chyba lepsze od ludzi, którzy wody się boją i zapewniają tę niepowtarzalną atmosferę cechującą konwenty - brudu i smrodu.
- burdel po drugiej stronie sleepa. Co tam nie leżało. Jak przechodziłam koło innych sleepów, wszystkie były porządne, tylko nasz wyglądał, jakby tornado przez niego przeszło.
- dziewczyna śpiąca ze słuchawkami włączonymi tak głośno, że słychać je było na cały sleeproom. A że było to już na drugi dzień i nie byłam już tak padnięta, więc z zasypanianiem miałam już standardowe problemy, więc strasznie mi to przeszkadzało. W końcu się wkurzyłam, zidentyfikowałam sprawczynię i ściszyłam jej muzykę.
- rozpiska i plan w tabelce, które nie zawsze się ze sobą pokrywały. Nie wiadomo było, czym się kierować. No i te wszędobylskie literówki.
- momenty, w których nie było żadnych interesujących atrakcji i fakt, że te interesujące często odbywały się o dziwnych porach.
- brak gadżetów z Arashi i Kanjani. Kurczę, najwyraźniej KAT-TUN wcale nie jest taki popularny, więc czemu zawsze da się znaleźć rzeczy z nimi (które nie schodzą)?
- umiejscowienie conplace'u - trudno było o jakiekolwiek sklepy, a jak już się jakieś znalazły, to nie powalały asortymentem.
Kupiłam sobie 3 tomy Death Note'a, przypinkę z meisterami z drugiego sezonu G00 (lekkie piksele, ale nie zauważyłam tego wcześniej), przypinkę z grzybkiem z Mario, przypinkę z ciastkiem i przypinkę z dwiema chmurkami i tęczą na niebieskim tle (wg mojej interpretacji jest to przypinka symbolizująca Arashi XD I gdyby nie to, że jedna z chmur ma minę Aiby, to byłaby też Ohmiya~ XD). Dla siostry kupiłam dwie przypinki - jedną z Paradise Kiss i jedną z jakąś randomową mangową laską i zakładkę z Nany, dla brata przypnikę z napisem "I <3 Cthulu".
Ogólnie konwent mi się podobał, znalazłam kilka atrakcji dla siebie, choć fakt, że mogłoby ich być więcej, ale i tak przejechałam te 600 km przede wszystkim dla ludzi, a oni nie zawiedli, wręcz przeciwnie. <3